Bezsenne kino: Bob Dylan o niczym nie wiedział, ale poklepał

Whatever happens, happens. Podobno to ulubiony cytat wszystkich studentów. Poczekamy, zobaczmy. Anime i ja - od zawsze byliśmy niedobraną parą. Wyjątek stanowi arcymistrz Miyazaki. Jego 'Ruchomy zamek Hauru' jest dekoracją mojego dzieciństwa- najlepszą baśnią japońską jaka powstała, jedną z najpiękniejszych animacji w ogóle. Dzisiejsze Bezsenne kino nie jest jednak opowieścią o narcystycznym czarnoksiężniku, który zmienił się pod wpływem odważnej modystki. Rozckliwie się nad znaczącym wyjątkiem mojej egzystencji z anime. Whatever happens- happens with Cowboy Bebop!
Istnieje masa szczególików, przez które z Ghost in the Shell mam na bakier a na Paprikę nie mogę nawet patrzeć. Wada krzykliwości i niesmak do awantur duże oczy versus większa katana. Na szczęście film "Pukając do bram niebios" wywodzący się od serii anime Cowboy Bebop jest space operą. Maksimum akcji, czar cyberpunku, urok Harry'ego Angela i Bruce'a Willisa - to co najlepsze: pożądana dawka rozrywki muzycznej. Cenię sobie bardzo Japończyków za bezbłędną umiejętność i wyczucie łączenie obrazu z mlodią. Wielka sztuka i wychodzi na to, że nie tylko Joe Hisaishi i Ryiuchi Sakamoto mają do tego dryg. Cudotwórcami soundtracku Cowboya Bebopa  (podporządkowanego muzyce) są The Seatbells działający od 1998 do 2004. 
Piszę o tym wszystkim od końca. Zatem pora wrócić do początku: oto fantastyczna, niezdyscyplinowana i zbuntowana brygada łowców głów Cowboy Bebop musi zchwytać zbira stojącego za złowrogą organizacją terrorystyczną. Dodam, iż mamy rok 2071 a wydarzenia rozpoczynają się na Marsie, na kilka dni przed Halloween. Jakże idealnie dla nas, co nie? 
Na czele grupy stoi przyjemniaczek o aparycji chłopca z reklamy XS Paco Rabanne. Odpala papierosa za papierosem i bynajmniej nie będąc wzorem dla przyszłych studentów jest idealnym charakterem pod względem filmowym. O ile taki czarujący gość nie znalazłby dla siebie miejsca w polskim kinie - kształcenie scenarzystów sprowadza się do poziomu PRLu- przedstaw pijaka lub patalogiczną rodzinę i zastaw się nią - mógłby stać się perfekcyjną wersją aktorką. Niestety Keanu Reeves wydaje się być za dojrzały, ale ktoś z abnegacją o spojrzeniu Richarda Horne'a byłby strzałem w 10. Znów odbiegłam od punktu docelowego. Co tam! Kworum brzmi następująco: Cowboy Bebop posiada wiele smaczków rodem z USA, dlatego polecam oglądać film w wersji anglojęzycznej. W dodatku dystrybucja amerykańska zmieniła podtytuł Bebopa na "Knockin' on heaven's door" z nawiązaniem do piosenki Boba Dylana. Podobno poeta poetów i zeszłoroczny Noblista o niczym nie wiedział, ale gdy już go powiadomiono bardzo się ucieszył. Czy może być lepsza rekomendacja dla Cowboya Bebopa, niż ta od samego Boba Dylana? Zdecydowanie nie! 
Małe Addictum delirium dla zaawansowanych anime-fanów: 

Komentarze

Popularne posty