Przemyślny film fantasty Gilliana - recenzja "Człowieka, który zabił Don Kichota" (2018)


Większość z nas powinna znać tło hiszpańskiej epopei narodowej Miguela de Cervantesa: szlachetnego acz błędnego Don Kichota - starca zaczytanego w chanson de geste; rubasznego Sancho Pansę; wiatraki będące olbrzymami; fałszywe, platoniczne uczucie do wieśniaczki Dulcynei będącej w urojeniach tytułowego bohatera szlachcianką. Dzieło o archetypicznym marzycielu, nieoprawnym romantyku.  W przypadku "Człowieka, który zabił Don Kichota" niepoprawnym twórcą okazał się Terry Gillian, poświęcając się tej produkcji od 1989 roku. Z różnym skutkiem. Wreszcie, podczas tegorocznego festiwalu w Cannes, reżyser  mógł powiedzieć, iż ukończył dzieło życia z właściwymi ludźmi we właściwych okolicznościach. 

Plot filmu jest wykorzystaniem wzorców z oryginalnego Don Kichota połączony ze współczesnymi problemami świata i dylematami twórcy - oczywiście w tym przypadku młodego reżysera Toby'ego (w tej roli świetny Adam Driver). Mężczyzna powraca w miejsce dla niego nostalgiczne, do maleńkiej hiszpańskiej wioski, w której stworzył swój pierwszy - i mistyczny - film krótkometrażowy, również oparty na powieści Cervantesa. W retrospektywie poznajemy dawną ekipę: poczciwego szewca, który stał się Don Kichotem czy piękną Angelicę. Wspomnienia rozlały się, lata minęły, a Toby stał się sukcesywnym reżyserem spotów reklamowych, wdał się w romans z niewyżytą małżonką producenta. Idee gdzieś zgasły. 
I wtem pojawiły się dawne nadzieje, zagubiona szlachetność, wewnętrzna dobroć - obfitująca przy tym w typowe gilliamowskie zabiegi, pełne niespodziewanych zwrotów akcji, przeniesień w czasie. Pełno tu niezwykłych i zastanawiających rozwiązań. Nagle poczciwy szewc rzeczywiście uwierzył, iż jest Don Kichote de La Mancha, Toby stał się Sancho Pansem a piękna Angelica robi karierę jako top modelka i aktorka, lecz stała się matrymonialną zakładniczką w rękach krnąbrnego i piekielnie bogatego Rosjanina. Przeżywając kolejne przygody z kart powieści Cervantesa Toby sam będzie musiał przejść mentalną przemianę i z próżnego karierowicza stać się obrońcą, rycerzem. 

MOJA OCENA: 8.5/10 Terry Gillian stworzył film genialny, pełen nowatorskich rozwiązań i zaskoczeń. Wyborne role Drivera i Pryce'a, no i uczucia wspaniałego wieczoru, który spędziłam na seansie "Człowieka, który zabił Don Kichota". Emocje wciąż żywe. 

Komentarze

Popularne posty