Żuławskizm


"Kicz ogłupiający jest kiczem nieszlachetnym"- w mniemaniu Andrzeja Żuławskiego a także moim. Strach przed kiczem jest również ogłupiający, ponieważ można odrzucić sporo walorów intelektualnych i estetycznych na rzecz podłego szufladkowania. Ot reżyser X nakręcił dzieło uznawane za jeden z najgorszych filmów wszech czasów, popełnił pamiętnikarską książkę, o którą procesowała się pewna celebrytka. Poważne podejście kończy się wraz z przeczytanymi nagłówkami tabloidowymi. Mam nadzieję, że w skrócie nie opisuję teraz większości uważającej Andrzeja Żuławskiego za owego Reżysera X. Co do mnie - jak wielokrotnie dałam się poznać - odkąd pierwszy raz zetknęłam się z kinem Żuławskiego, poznałam coś co mnie artystycznie wypełniło. Najczęściej określam dla siebie twórczość Żuławskiego jako inspirację. Cenię go szalenie jako reżysera, także jako pisarza. Słowa trzymają się go jak skóra, zdania w jego filmach i narracjach wręcz wybrzmiewają, wpisując się jak współgrana druga linia melodyczna dopasowana do muzyki Andrzeja Korzyńskiego czy Fryderyka Chopina w "Błękitnej nucie".
No, ale cóż. Ci, którzy znają Żuławskiego tylko za "Szamankę", za "Nocnik", za Manuelę Gretkowską, ci niedowiarkowie tak wiele jeszcze nie odkryli i z całego serca im radzę, by za Żuławskiego wzięli się sumiennie. Nie w ramach afery plotkarskiej, politycznej czy skandalu filmowego.

Kibicuję "Mowie ptaków" na festiwalu w Gdynii. Przypomnę, że to dzieło syna na podstawie scenariusza ojca. "Mowa ptaków" to film na takie czasy na jakie zasłużyliśmy i znając autora, my Polacy otrzymujemy od niego pośmiertny pstryczek w nos. I słusznie. Ponadto jestem po lekturze biografii Żuławskiego "Szaman" autorstwa Aleksandry Szarłat. Świetnie napisana rzecz, zresztą dzięki niej piszę ten artykuł.

Patriota chory na polskość
Być może nie było wśród reżyserów-emigrantów takich, którzy kochali by Polskę tak jak Andrzej Żuławski. Podkreślał we Francji przy każdej okazji, że jest Polakiem, urodził się w Polsce. Chłonął z zainteresowaniem narodową historię i literaturę. Przenosił na scenariusze ojczystą literaturę oraz bohaterów narodowych. Większości z tego nigdy nie mógł zrealizować. Największym marzeniem dla Żuławskiego było zekranizowanie "Dzienników" Stefana Żeromskiego. Nie wybaczył też nigdy Wajdzie za czarno-białą realizację "Popiołów", gdy "Żeromskiego należy odtwarzać właśnie w kolorze". Z bólem przyjmuję nakaz opuszczenia kraju po zrealizowania "Diabła", z entuzjazmem przyjmuje możliwość nakręcenia "Na srebrnym globie" z polskimi aktorami, a później w latach 90. "Szamanki".
Choruje jednak na polskość zakłamaną, skrajnie patriotyczną obłudę kościelną, na mentalnie "wiejską" Polskę. Porównuję Polskę do swojej obłudnej babki, naprostowując subtelnie, że wszystkie cechy, które nienawidzi w Polsce posiada Kaczyński. W tym układzie rozdania polityczno-pojęciowego "Mowa ptaków" może się obecnemu rządowi nie podobać. Nie o to w tym wszystkim chodzi. "Mowa ptaków" jest filmowym manifestem - diagnozą i odtrutką na obecną zakłamaną polskość.

Bogiem a prawdą
Ateista? Tak. Gnostyk? Ależ oczywiście. Dla tego tak wielu bliskich Andrzeja Żuławskiego nie zdziwiło, że poddał się chorobie. Tak postąpiłby właśnie gnostyk. Hedonista? Być może. Masochista? Chory z cierpienia. Bóg prywatnie się u Żuławskiego nie pojawia. Jest sprawą nieistotną, marginalną. "Dla mnie Bóg to choroba" - powie Mark bohater "Opętania" grany przez Sama Neilla. Bóg istnieje w świecie Żuławskiego jako przenośnia. Tylko podczas trwogi. Pojawia się też podświadomie - sacrum będąca sferą apelacyjną. I Bóg znów został skontrastowany. Jako zły ojciec, kłamca, psotnik...  A także jako pozorny rachunek - przypomnijmy sobie fenomenalnie skadrowaną scenę gdy Isabelle Adjani bliska spazmom wpatruje się w czułe i pełne zrozumienia oczy Chrystusa na krzyżu. Syn boski zerka na nią z góry. Każdy bowiem potrzebuje przebaczenia.

A może jednak diabeł?
Andrzejowi Żuławskiemu nigdy nie udało się stworzyć trwałej relacji. Po zakończonych związkach czy znajomościach często słyszało się, że w Andrzeju tkwi szatańska moc. Może więc nie "Szaman" a "Diabeł"? Sam uwielbiał przypominać anegdotkę o senegalskim służącym jego rodziców podczas pobytu w Afryce. Gdy tamten opowiadał o diable z ludowych podań, Żuławski podszedł do niego i zapytał jakby ten diabeł miał wyglądać. "Zupełnie tak jak pan" - brzmiała odpowiedź Senegalczyka.

Ciekawostką jest też, że Andrzej Żuławski fascynował się wróżbiarstwem. Stawiał tarota i brał na serio horoskopy. Ostatecznie co jak co, ale taka słabość może być tylko ludzkim  zwyczajem. Nawet siły ciemne są na to zbyt cyniczne.


Nie podchodzi się do konia od tyłu

Rodzice Andrzeja, Mirosław i Czesława, gościli Romana Polańskiego z jego pierwszą żoną Basią Kwiatkowską podczas gdy ten promował "Nóż w wodzie" w Paryżu. Osiemnastoletni Andrzej uczył się w paryskiej szkole filmowej. Notabene rodzice byli przeciwni by ich syn przeprowadził się do Polski gdzie prawdopodobnie dostałby się do Łódzkiej Szkoły Filmowej - ojca Andrzeja w pomyśle syna najbardziej odstręczały libacje, które nieformalnie oferuje perspektywa studiów na Filmówce. Nie wiemy co na to Polański. Ważne, że ambitny Andrzej spodobał mu się na tyle by podzielić się z nim scenariuszem "Dwóch ludzi z szafą" a następnie zaprosić na spotkanie, w którym uczestniczył także Andrzej Wajda. Żuławski napisał na studiach obszerną pracę filmoznawczą na temat "Kanału", więc Wajdą był zafascynowany. "Znalazłem Ci nowego asystenta" - miał powiedzieć Polański do Wajdy. Za taką rekomendację można puścić mimochodem, że pies Polańskiego zeżarł Żuławskiemu studencką pracę. 

Początkujący filmowiec nie tyle co zawiódł się pracą z Wajdą co po prostu skonfrontował indywidualne perspektywy filmowe z wizją uznanego już reżysera. Podczas kręcenia "Popiołów" sprawdził się znakomicie jako jego asystent (później "prawa ręka") . Skompletował też młodziutką obsadę złożoną ze studentów szkół aktorskich. W roli głównej Daniel Olbrychski. W jego dwudziestoletnich ustach zdanie "Nasze życie już się skończyło" -  przeraża bardziej niż gdyby miał je powiedzieć Cybulski czy Wilhelmi. Należy także wyjaśnić pewną kontrowersyjną sprawę. Chodzi o znienawidzą scenę śmierci konia w "Popiołach". To niestety w głównej mierze pomysł Andrzeja Żuławskiego. Stracony w filmie koń zginął śmiercią szlachetną, został poświęcony dla sztuki. Przed sceną otrzymał olbrzymią dawkę środków usypiających. Nie był to koń przypadkowy. I tak pisana była mu śmierć, ponieważ miał trafić do rzeźni. 

Wajda i Żuławski zrealizowali wspólnie jeszcze "Samsona" i "Miłość dwudziestolatków". Po latach ich stosunki bardzo się oziębią. W 1981 roku Wajda pokona swojego byłego asystenta w wyścigu po Złotą Palmę w Cannes odbierając główną nagrodę za "Człowieka z żelaza". Słusznie, gdyż "Człowiek z żelaza" to dzieło pokoleniowe, pokazujące walkę z władzą - walkę o wolność. Za chwilę w polskich realiach znów może stać się aktualne. Jednak pokonane "Opętanie" wyprzedza pokoleniowość Wajdy uniwersalizmem i bezkompromisowością podejścia do psychologicznego tematu. Współcześni twórcy nie mają tyle odwagi co Żuławski na przestrzeni całej swojej kariery. 
Znalezione obrazy dla zapytania andrzej żuławski young


"- Bądź zdrowa! - Bądź zdrów"

Żuławski w ostatnich dniach swojego życia chciał pozostać sam. Uniknąć rodzinnego wspominania, obejść pośmiertną uciążliwość "ostatnich słów" zmarłego. Ostatnie imię jakie usłyszał jego syn Xawery z ust ojca to "Gocha". Zbieg okoliczność czy przeznaczenie: Andrzej Żuławski leżał na tym samych szpitalnym piętrze co kilka lat wcześniej matka Xawerego Małgorzata Braunek. Oboje zmarli na raka. Bracia Andrzeja, Łukasz oraz Mateusz, przyznają, że właśnie przy Małgosi Andrzej wydawał się najszczęśliwszy.  Braunek to urodzona aktorka. Zaryzykowałabym, że to ten sam typ aktorski i poniekąd fizyczny co wielka Aleksandra Śląska. Z Andrzejem Żuławskim połączyło ich gwałtowne uczucie.  Prawdopodobnie związek trwałby dłużej gdyby nie romanse Andrzeja, najpierw z prowincjonalną aktoreczką na planie "Diabła" potem z Romy Schneider. W romansach Andrzeja nie było prawdziwego uczucia albo szczerej miłości. To rzeczywiście było coś nic niewartego
i przelotnego. Gdy Małgorzata Braunek poznała buddystę Andrzeja Krajewskiego postanowiła rozstać się z Żuławskim. Twórca "Diabła" nie pogodził się z odejściem ukochanej. Destabilizację w związku pogłębiła także rozłąka rodziców Xawerego i męczące podróże na trasie Warszawa-Paryż. Żuławski często odwiedzał Braunek na planie "Potopu", zresztą to podobno on podpowiedział by Oleńka żegnając Kmicica odpowiedziała pamiętne "Bądź zdrów". 
Rozstanie z Małgorzatą Braunek dla Andrzeja rzeczywiście przypominało katusze Marka
z "Opętania". Żuławski załamał się psychicznie i długo nie mógł się po tym pozbierać. Na pocieszenie - kobiety. Aż do poznania kolejnej miłości, malarki Hanny Wolskiej - matki drugiego syna Żuławskiego, żadna nie była nawet w stanie dorównać Małgorzacie Braunek. A mówimy tu
o kobietach pięknych. Co prawda Żuławski w ostatnich latach przyznał, że kochał każdą kobietę z jaką był, ale czy to prawda można już się tylko domyślać. Osobiście w to wątpię. 
Znalezione obrazy dla zapytania andrzej zulawski tumblr


Syndrom sztokholmski?

Na swoje miłosne nieszczęście Żuławski prędzej czy później popełniał te same błędy. Romans z Romy Schneider był tylko podmiotowy, ale wiąże się to też z osobistym nieszczęściem genialnej aktorki. Jeśli zaś chodzi o relację aktorka - reżyser, nie tylko w przypadku Schneider ale także późniejszych diw filmów Żuławskiego, wszystkie zgodnie przyznawały, że dzięki niemu odkryły siebie na nowo aktorsko: poznały swoje możliwości, rozwinęły się i złamały nieznane dla nic granice swojej gry czy kobiecości. Mówiły to dopiero z perspektywy czasu, dlatego nigdy nie podziękowały mu oficjalnie. Odbierając Cezara za rolę w "Najważniejsze to kochać", Romy Schneider wspomni Luchino Viscontiego, który jako pierwszy w "Boccaccio '70" dostrzegł, iż nie jest tylko słodką cesarzową Sissi. Podobnie Isabelle Adjani nagrodzona za "Opętanie" w Cannes. Relacja z Adjani wydaje się najbardziej fascynująca ze wszystkich związków Żuławskiego ze swoimi aktorkami. Powszechnie znane są mroczne opowieści z planu "Opętania", w których Adjani jest przez Żuławskiego wyzywana od najgorszych, doprowadzana do ekstremalnych napadów histerii i płaczu, a nawet paranoicznego lęku przed reżyserem. Żuławski traktował ją na planie jak największą zbrodniarkę, nie jak gwiazdę filmów Herzoga, Polańskiego czy Truffauta z nominacją do Oscara za rolę w "Miłości Adeli H." Prawdopodobnie każdy normalny przyzna, że nie chciałby mieć kontakt
z Żuławskim po czymś takim. I większość nie wie, że tych dwoje, aktorkę i jej tyrana, połączy namiętne uczucie. Zresztą podobno właśnie przez piękną Adjani rozpadł się związek Żuławskiego
z Hanną Wolską. Francuska gwiazda intrygowała go zwłaszcza ze względu na swoją tajemniczość
i inteligencję.

Podobnie będzie z Iwoną Petry. Tym gorzej dla autorki "Gabinetu żółcieni", że nie była tak odporna na krytykę, sławę i wymagania Żuławskiego jak Adjani. Ponadto po "Szamance" była na straconej pozycji w dalszym rozwoju kariery aktorskiej, choć Żuławski twierdził, że błąd popełniła sama Petry wyjeżdżając z Polski na wiele lat. Ich relacja też nie była taka zero-jedynkowa jak donosiły media. Prawdą jest, że Iwona Petry musiała leczyć się psychiatrycznie i szukać siebie na nowo. Żuławski pomógł jej jednak wydać tomik opowiadań i pozostawali w kontakcie przez jakiś czas. Nienawiść
w relacjach reżysera z jego kobietami nigdy nie była długoterminowa, nawet gdy opisywał je źle
w swoich książkach, wszystkie wiedziały, że Andrzej większość ich literackich pierwowzorów wyjaskrawia i nie warto robić z jego powieściowego zrzędzenia awantury. Przynajmniej tak postąpiła większość z nich...

No właśnie, bo Aleksandra Szarłat w biografii Żuławskiego niestety nie wyjaśnia jak to z Esterką było. Z drugiej strony oszczędza tabliodowego odcinka życia Andrzeja, który wypada dla niego niekorzystnie i najmniej ciekawie. Poza tym agentka Rosati nie zgodziła się na uzewnętrznienie swojej klientki na temat byłego partnera. Sama nie będę się tu jakoś rozpisywać. Prywatnie uważam, że rację i wolność artystyczną, w tym przypadku miał Żuławski a chęć procesowania się to oficjalnie przyznanie się, że to co opisał w "Nocniku" jest prawdą. 


Życie jest horrorem

To cudowne, że Żuławski podobnie jak ja sądził, że najbliższy życiu gatunkowo jest horror. 1940 - narodziny w czasach okupacji, wojenne dzieciństwo; późniejszy konflikt z rodzicami; gorzkie rozstania; wygnanie z ojczystego kraju; szukania własnego miejsca; krzyk i kakofonia. Życiowy dramatyzm jest nie tylko nauczycielem ale także najlepszym materiałem na scenariusz. A Andrzej Żuławski udowodnił, że może nie nadaje się na męża i ojca, ale dzieło filmowe ma we krwi, a za sprawą jego wyobraźni, mocy twórczej i talentowi powinien wejść do kanonu filmowego nie tylko jako reżyser kontrowersyjny ale także mistrz kina polskiego i światowego.  


Komentarze

  1. Zasadniczo niezbyt podobała mi się ta biografia. Zdawkowa, miejscami sensacyjna, bardziej skoncentrowana na wspomnieniach o Żuławskim niż na samym bohaterze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz