Audycja Opisana 24.12

Podejrzewam, że nie okłamałam samej siebie i nie żartuję, gdy mówię, że czekam na "Santa Claus is Coming to town" vel "Do They Know it's Christmas". Zaniechałam wczoraj pewnej niepisanej tradycji seansu z "Dawno temu w Ameryce". Nastawiłam już film - w wersji reżyserskiej, która trwa ponad cztery godziny, po czym usnęłam, nie dotrwawszy nawet do młodocianej żydowsko-gangsterskiej rozróby (prawie jak za króla Heroda). Tymczasem dzień zaczęłam od ukochanego "Born to Run" i jak pisałam skończę go na kolędach tego pana...

Jeżeli nic mi nie umknęło zastanawiam się teraz dlaczego Bruce Springsteen nie napisał własnej kolędy, tak jak zrobił to Bob Dylan. Bob Dylan zaskakuje. Jego pewną abstynencje na ceremonii 
w Sztokholmie zrekompensowała Patti Smith. Przemówienie napisane przez Dylana było niezwykłe: bezkrytyczne, zaczepione na minimalnych emocjach, równocześnie reprezentowało takiego Boba jakiego znany z czasów "Times They Are 'A' Changin" z odrobiną goryczy człowieka dojrzałego. Kolędy jego autorstwa wydają mi się bardzo rubaszne, zwłaszcza "Must be Santa".

Zanim w wigilijnej "Audycji Opisanej" przejdę do aspektu, który świadczyć będzie o moim zamiłowaniu do psot i robienia pranków pełnych śmiechu, najpierw zagram Sinead O'Connor. Według jednej z irlandzkich współczesnych legend anioły zazdroszczą jej głosu.
Pora na świąteczny prank, oczywiście jest to punk prank. W kontekście kolęd Sex Pistols trudno sobie wyobrazić nagłą dobroduszną chęć podzielenia się opłatkiem przez Malcolma McLarena
i Johnny'ego Rottena. Wokół domniemanego "Jingle Bells" utworzono sporo plotek: uno - kto śpiewa? Bo nie jest to głos Zgniłka: due - czy jest to zatem kolejny numer w stylu Ex Pistols? Dlatego mówi się na to prank. Punkowych wesołych świąt.
W takim razie autorska kolęda cyberpunka, brutalnie wyłączona na ostatniej Wigilii. Prosi się o sam w sobie rebell yell. Panie i Panowie - kolędowanie z Billym Idolem.
Na zakończenie Audycji Opisanej jedynej takiej w wigilijną porę informacja od samego Donalda Trumpa. Nie dość, że zagrał w "Kevinie samym w Nowym Jorku", ostatnio postanowił przywrócić prawdziwą Gwiazdkę w U.S.A. Osobiście podejrzewam, że Amerykanie i chyba nie tylko oni mają swojego świętego Mikołaja, który raz na jakiś czas szykuje najlepsze prezenty. Nazywa się Bruce Springsteen.

Komentarze

  1. Bardzo ciekawe! Ten rok był bardzo ciężki, tylu wspaniałych artystów, ludzi straciliśmy... Bombardowały nas złe wiadomości, smutki, tragedie z całego świata...
    Niech 2017 będzie lepszy! Peace in 2017!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty