Syrenki na autopilocie - recenzja "Córek dancingu" (2015)


Egzystując w takim społeczeństwie jakim żyć muszę, środowisku światopoglądowo niechętnym do zmian i inności, po seansie "Córek dancingu" mam wątpliwości, czy ten film rzeczywiście powstał w Polsce. Na szczęście - owszem i znajduje się w czołówce najlepszych polskich filmów obecnej dekady i nie zawaham się sformułować, iż ze względu na oryginalność, jest ciut lepszy od "Ostatniej rodziny" czy "Wołynia". Problem polega na tym, że nadal spora część widowni nie jest przyzwyczajona do mieszanek gatunkowych, zdrowego kiczu czy fantastycznej brutalności. A szkoda. Inaczej dzieło Agnieszki Smoczyńskiej zostałoby w rodzimym kraju bardziej docenione. 

Warszawa lat 80. Z Wisły wychodzą dwie młode syreny: romantyczna Srebrna i diaboliczna Złota. Zostają zatrudnione w jednym z nocnych klubów. Ich prawdziwa, dzika natura nie może zostać wyparta przez prawa ludzkie. Reszta jest pobudką rodem z obrazu Johanna Heinricha Fussliego - demonicznym doświadczeniem od zabawy do koszmaru.
Smoczyńska genialnie balansuje między obiema konwencjami. Łączy je zwinnie, w stylu Cronenbergowskim lub Sama Raimiego: chwilami groteskowość nasączona urokiem kiczu, potrafi przyprawić o dreszcze dzięki napięciom budowanym przez grozę. Odważne elementy gore mogą spowodować dreszcz niechęci, jednak horror dawkowany dzięki muzyce maleje w obliczu aspektu ludzkiego. Zwierzęcość tytułowych bohaterek jest niczym okropnym w obliczu zachłanności otaczającego ich nowego świata: osób rządnych pieniędzy, oszuchistów i cwaniaczków. 
Do konfliktu dochodzi kontrast między siostrami. Gdy jedna zacznie wyrywać serca i nadgryzać tętnice swoim ofiarom, druga zakocha się bez pamięci. Drugi wątek jest oderwanym motywem
z baśni Hansa Christiana Andersena, natomiast pierwszy wypełni go znakomicie klimatem feministycznym. "Córki dancingu" wyłaniają dwie wspaniałe kreacje Marty Mazurek (Srebrna)
i Michaliny Olszańskiej (Złota). Ta druga wypada najciekawiej na tle całego filmu, ponadto rola Złotej została najlepiej napisana przez scenarzystę Roberta Bolesto. Udowodnił także, że umie budować napięcia psychologiczne i złożone postacie. W wykonaniu Olszańskiej Złota to majstersztyk. W połączeniu z zaskakująco dobrymi aranżacjami utworów, mamy wizję kapitalną. 

Agnieszka Smoczyńska po festiwalowym sukcesie jej debiutu była porównywana do Davida Cronenberga i Davida Lyncha. Myślę, że jest w tym pewna niewłaściwość. "Córki dancingu" udowadniają, że reżyserka nakreśliła własny styl, własną intuicję filmowca. Gdy będzie dane oglądać nam jej następny film, będziemy mieli pewność, że jest solidną marką, jedyną w swoim rodzaju twórczynią, która szuka i tworzy niesamowite inspiracje. 

Moja ocena: "Córki dancingu" (angielski tytuł "The Lure") są dziełem wyjątkowym. U nas niedocenionym. Zaraz trafią na rynek japoński, gdzie na pewno odniesie olbrzymi sukces. Ubóstwiam połączenia horroru i musicalu (dwa moje ulubione gatunki filmowe). Cenię odwagę twórców, wybitny pomysł. 8/10 i warto. 

Komentarze

Popularne posty