Twin Peaks w natarciu


Na kolejny, to jest 9 odcinek nowego Twin Peaks, musimy poczekać do następnego tygodnia, wówczas przekonamy się co tak naprawdę reprezentuje pierwsza połowa powrotu ukochanego serialowego miasteczka. W trakcie czekania (wierzcie mi oczekiwanie zwiększa przyjemność) zrelacjonuje odcinek numer osiem, pisząc zaległą robotę. Ósmy epizod jest zdecydowanie tym najtrudniejszym, dlatego obawiam się kierunku lynchnizmów, które mają się pojawić i w gruncie rzeczy kompletnie nic nie wyjaśnić. Tylko David Lynch wie, wiedział to też Mark Frost, o co chodzi. Reszta pozostaje szekspirowskim milczeniem, choć ton nowego Twin Peaks jest zdecydowanie bardziej psychodeliczny, mroczniejszy nad wcześniejszą wyznaczoną miarę. Ponadto ponapychany zapchajdziurami, stąd cierpliwość widzów w tym nieokiełznanych fanów, została wystawiona na ostrą próbę. Poprzeczkę marudzenia wyznaczyło wystąpienie - okrutnie wydłużone - Nine Inch Nails. Z dark hard wave zrobiło się znamiennie denne wave. Przepraszam wszystkich fanów NIN, ale kota można było dostać, a nawet dwa.

Generalnie Lynch przeszedł samego siebie. Symbolika i urok mroku, ciemności, strachu - powtórzę po raz kolejny - to cienie dawnego Twin Peaks. Niestety: jest coraz gorzej.
Zaznaczam, że moja opinia nie ma charakteru obiektywnego. 

Komentarze

Popularne posty