Dwa Brzegi
Tak teraz się zastanawiam - jak ten rok szybko minął. Mam na myśli rok festiwalowy. Cannes szybko przyszło i poszło, zaraz Wenecja. Berlinale w tym roku hipsterskie do granic możliwości. U nas - Transatlantyk, teraz retrospektywa filmów Roega na Nowych Horyzontach, równocześnie trochę spokojniejsze Dwa Brzegi. Grażyna Torbicka słowa nie dotrzymała - w tegorocznych programie Dwóch Brzegów nie ma retrospektywy filmów Lindsaya Andersona. Trudno. Są za to niespodzianki, w tym jedna największa, której doczekać się nie mogę, a moje sfilmowane "ja" promienieje w ekstazie na samą myśl.
Jak to było rok temu...
Zacznijmy od konfesji, że zeszłoroczne Dwa Brzegi były moim pierwszym festiwalem filmowym w życiu. Dla kinofila takie wspomnienia są bezcenne. Uderzając w patetyczne tony: absolutnie wszystko sprawiało mi radość, od podróży, po pierwszy seans, po żydowskie uliczki Kazimierza, po uroczy deser z tiramisu w roli głównej w księgarnio-kawiarni. Momentem kulminacyjnym było "Ole, Ole, Ole"- zapis dokumentu o koncercie Stonesów na Kubie. Wrażenia na rynku w Kazimierzu pod gołym nocnym niebem zapełnionym gwiazdami sprawiały jakby Rolling Stones dawali realny koncert dla nas. Atmosfera, że tylko nożem ciąć.
Tłem opowieści dla Stonesów w Kazimierzu był tajemniczy koszyk z małymi kociętami. Zabawne i nieprzypadkowe zważywszy na projekcje tureckiego dokumentu "Kedi - sekretne życie kotów". Kto oglądał nie pożałował. Ludzie wychodzili z seansu z podwyższoną dawką endorfin a z miejscowych schronisk nagle zaadoptowano większość milusińskich. Szlachetny dokument, nie ma co.
Co było dalej - ah tak. Zacinający się "Dyrygent" Andrzeja Wajdy. Jako osoba stojąca po przeciwnej stronie barykady, nie powiem bym była zachwycona. Ważne było to co potem, czyli mini-dokument Lindasaya Andersona "Raz, dwa, trzy", czyli zapis studenckich ćwiczeń wydziału aktorskiego. Plus prelekcja Andrzeja Seweryna, który pojawił się w obu wyżej wymienionych produkcjach.
Najbardziej emocjonalnie robiło się, gdy przychodziło do retrospektywy dzieł Michaela Haneke. Zaczynałam przygodę z jego filmami zdecydowanie za młoda. Rok temu to już zupełnie inne przeżycia. Nie zapomnę podróży powrotnej do pensjonatu z sali kinowej - zalana krokodylowymi łzami, łkająca na świeżym powietrzu, w całkowicie depresyjnej konsternacji. Tak, opisuję teraz przeżycia po "Miłości" Hanekego. Chodzi mi głównie o perspektywy filmowej córki, granej przez Isabelle Huppert (stwierdziłam, że to wspaniała aktorka). O jeden film Hanekego za mało - na pożegnanie widziałam "Siódmy kontynent". Obraz dołujący jeden za drugim, życiowa rutyna a nawet nieuleczalny stan umysłu. W tegorocznym zestawieniu znajdziemy podobnego twórcę, jednego z lepszych przedstawicieli kina węgierskiego - K. Makka.
Edycja tegoroczna
Żyć nie umierać. Słodkich powrotów czas zacząć i to już w tę sobotę. Skłamię mówiąc, że nie przygotowałam sobie plan działania. Mam wszystko w skoroszycie wyselekcjonowane.
Oczywiście studenckie etuidy i podobne krótkometrażówki zostały odpuszczone, Andrzej Wajda też.
Momentem kulminacyjnym mojej filmowej egzystencji będzie seans "Samotności długodystansowca" na zamku królewskim w Janowcu. Można duszę diabłu sprzedać jak w jednym z utworów Black Sabbath. Nagle jedno z marzeń do wykonania przed śmiercią zostanie spełnione. Nie chodzi dokładnie o "Samotność długodystansowca", lecz to co kryje się za tym filmem, niewysłowiony rodzaj buntu bliski memu sercu, odkąd pierwszy raz zobaczyłam "Billy'ego Elliota" i poznałam moc brytyjskiego kina zaangażowanego.
Co jeszcze?
Powrót do Milosa Formana: "Pali się moja panno", "Czarny Piotruś", przeurocza "Miłość blondynki".
Dokument o Ingmarze Bergmanie, zachwycająca "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego.
I kolejne perełki: filmy dokumentalne o Viv Westwood - projektantka, buntowniczka, punkówka i aktywistka oraz "Coda" poświęcona Ryuchiemu Sakamoto. Daje nam to odpowiednio produkcje o ulubionej projektantce i kompozytorowi filmowemu.
Na symbiozę z kinem węgierskim - jakkolwiek to nie brzmi - też się wybieram, choć poświęcę temu jeden seans - "Dom pod czerwoną latarnią".
Spodziewajcie się podsumowania po moim powrocie z festiwalu.
Spodziewajcie się podsumowania po moim powrocie z festiwalu.
Komentarze
Prześlij komentarz