Audycja Opisana 30.09

Witajcie drodzy czytelnicy-słuchacze w świecie horroru. Lista utworów z dzisiejszego wydania "Audycji opisanej" pochodzi jedynie z soundtracków (utwierdzając mnie w szufladce z wybitną porcją filmowych dźwięków, częściej lepszych od samego obrazu). Nie macie się czego bać, lepiej zapalcie światło, gdyż nie ma ani chwili oddechu czy zastanowienia, niektóre melodie budują napięcie godne hiperprzerażacza.
Rozpoczynamy cykl "Na fali z horrorami", przez cały październik w "In My Secret Room".

Wejście idealne z boskim Ennio Morricone. Stopniowe budowanie napięcia, wprowadzanie widza w chwilę spokoju, przed burzą. Powoli rosnące uderzanie zwiastujące, że coś nieludzkiego kryje się w kameralnej przestrzeni zbudowanej przez Johna Carpentera, w prawdopodobnie jego najlepszym dziele - "Coś" nie z tej ziemi. Jeśli nie ma się czego bać, jest co podziwiać.
Obiekty kultu zawodzą, zbyt często buduje się wokół nich akcję "ocalić od zapomnienia". "Re-animator" rozszarpywany przez wyciągnięty wątek potraktowany jak zakrwawiona plastelina, z oparzonymi aktorami i biegającym z nożyczkami scenarzystą i chyba reżyserem z widłami. Zgwałcenie Lovercrafta. Słodko -kwaśnego "Re-animatora" burzącego system komediowego gore, ratuje jedynie muzyka Richarda Banda, stworzona chyba z przymrużeniem oka.

Na wspomnienie o kiepściutkim "Re-animatorze" wracamy do nieomylnego Ennio Morricone. "Egzorcysta : Heretyk" to (nie)potrzebna kontynuacja oryginału, po którym wielu z nas nie mogąc spać, bało się nawet pomyśleć o upiornej Lindzie Blair. W części drugiej, jest trochę ładniejsza a muzyka choć mniej przerażająca, zamienia się w religijną wizyjność, niekiedy bardziej zdradliwą od nie jednego horroru. Morricone z uczuciem dodał do niej cały eteryzm, który nomem omen nie znalazł się u Mike'a Oldfilde'a.
Można by powiedzieć przygoda. Kwintesencja filmowego wciągania widza dzięki muzyce. "Hellraiser", nie tylko dla mistrzów w układaniu kostki Rubika.
Od nadmiaru typowo-horrorowego master show, należy odpocząć i udać się tam gdzie krytyka nie wychodzi poza stwierdzenie "nuda", czyli do podgatunku horroru gotyckiego, w ubiegłym roku mocno nadwyrężonego przez zuchwałość del Toro i "Crimson Peak" bez ikry.  W klimacie gotyckim pojawiają się klasyczne upiory i zjawy, widma najbliższe człowiekowi, gdy dochodzi do konfliktu psychologicznego. Tomasz Beksiński przyznał, że uwielbia gdy wampiry w podobnych historiach, snują się w niewiadomej po melancholicznych zamczyskach.
U nas muzyka z filmu "Inni", ze zjawiskową Nicole Kidman.
John Carpenter został ostatnio zaproszony przez Jean Michel Jarre'a do gościnnego nagrania jednego z elektronicznych utworów francuskiego wirtuozera syntezatora. Jego kompozycje z "Halloween" czy "Mgły", również przez niego wyreżyserowane, mówi samo przez się. Carpenter wszechstronnym geniuszem był. Czyż nie jest królem horrorów?
Włosi znów wygrywają pewien wyścig. Tym razem są jak ten zając w budowaniu horrorowego klimatu, żółwie to cała reszta. Krew ciągnie się u nich jak spaghetti, gore jest kwintesencją swego gatunku, to Włoch da duszę zombie i mogłabym dłużej wymieniać w zachwycie nad przesytem smaczków we włoskiej kinematografii. Skupię się nad najbogatszym wykorzystaniem bogatej palety  dzwięków enigmatycznej grupy Goblin.
Następny utwór wyda się zabawny. Dla wtajemniczonych to ironia, otwarcie od zwodniczej strony, niezwykle nierealnego filmu "Cannibal Holocaust", przy którym soundtrack to miód na przerażoną lub co odpowiedniejsze zniesmaczoną duszę. Niestety nie mogę polecić nadwrażliwym, bądź chorującym na niestrawność, aczkolwiek nie jest to najobrzydliwszy czy najbardziej kontrowersyjny film w historii. Pozostaje szokujący.
Chwila złapania oddechu. Oraz dowód, że czasami nie traktuje Was poważnie, a przynajmniej staram się zachować odrobinę humoru na blogu. Kochaliśmy to, prawda ?  Uwielbiane, (nie)słodkie, (nie)urocze, (nie)kocie, (nie)straszne. GREMLINY.
Typuję ostatnią melodię na dziś. Goblin i ich wielowymiarowość, niezwykłe podejście, adekwatne do obrazu. Słynne i piękne... kołysanka z "Suspirii" genialnego filmu Dario Argento. Mistrzostwo. Mogę przy finałowym wyborze powiedzieć: dobranoc.

Komentarze

Popularne posty