Bezsenne kino: industrialne ojcostwo (Lynch debiutujący)

Pierwszy pełnometrażowy film Davida Lyncha jeszcze na długo po seansie - nomen omen - nie wychodzi z głowy. Być może dla wielu z Was będzie to najoryginalniejsze i najdziwniejsze filmowe doświadczenie, i jak zwykle to bywa przy ocenianiu wizyjności Davida jedni zaczną marzyć o nocnej powtórce w amerykańskim kinie, drudzy rzucą się w kierunku ewakuacyjnym. Bez wątpienia wybieram pierwszą opcję. Tłumaczę też dlaczego chodzi o kino amerykańskie. W Stanach Zjednoczonych "Głowa do wycierania" ma status filmu kultowego i podobnie jak "Rocky Horror Picture Show" od czasu do czasu można natrafić na jego nocną projekcję.

Zarys fabularny nie jest skomplikowany: oto Henry Spencer (poruszający Jack Nance) podczas kolacji u swojej dziewczyny dowiaduje się, że został ojcem. Młoda matka nie wytrzymuje rodzicielskiego napięcia. Tatuś musi zaopiekować się maleństwem.Właśnie.
Gdzie szukać drugiego dna na dnie jakim znaleźli się młodzi rodzice? Wspomniane maleństwo jest zmutowaną istotką o tułowiu prehistorycznej jaszczurki. Potrzebuje jednak akceptacji jak 'normalne dziecko' - bogu ducha nie jest niczego winne. Odnajduję w tym zabiegu znamię 'odpowiedzialności'.
Troska o dziecko - tym bardziej dla osób mentalnie nieprzygotowanych - może zmienić się w horror. Lynch w "Głowie do wycierania" przypomina ból cielesności. Nie tak dosłownie jak obuch Dario Argento z "Głębokiej czerwieni". Chciałam przez to powiedzieć, że mimo wszystko David jest subtelny. Kombinatoryka uwolnienia sfer erogennych i konfliktu natury już scenie otwierającej nie jest oczywista do odczytania. Jakby to powiedział doktor Jacoby z Twin Peaks: "seksualność jest zgubą tego świata". Na tym senna akcja się nie kończy. Czy pod dnem może chować się jeszcze jedno? Owszem - w zagładzie industrialnej klęski zmechanizowanego świata przyszłości. Radioaktywne przestrzenie, zwęglona promenada i wysypisko odpadów. Być może za przykładem młodych rodziców kryje się opowieść o zagładzie naszej planety i stanowcze ostrzeżenie, by dbać o dziedzictwo naturalne. Wiadomość dla każdego komu wydaje się, że nie dotyczy go walka o dobro Ziemi (może to nie ona jest naszą matką, tylko my jesteśmy jej rodzicami). Pokuszenie jeszcze jednej interpretacji - zdecydowanie właściwej: otrzymaliśmy Lynchowską wersję czyśćca - przestrzeń pewniejszą np. od Black Lodge. Wskazuje na to męka i 'kara' głównego bohatera lub słowa Panny Radioaktywnej: "W Niebie wszystko będzie w porządku. W Niebie wszystko jest dobre. Masz swoje rzeczy, ja mam swoje". Czas niebios nie nadszedł jeszcze dla biednego Henry'ego Spancera.
Znalezione obrazy dla zapytania eraserhead gif
Strona feministyczna pewnie się zżyma, że to historia użalającego się nad sobą nieporadnego tatuśka i syzyfowy trud żyje jedynie w jego wyobraźni. A przecież instruktaż antykoncepcyjny powinien dotyczyć również dziewczyny. Lynch debiutuje i puszcza oczko do młodej widowni - 'edukujcie się'. Nie ma lepszej nauki niż poprzez sztukę dziesiątej muzy.
Dlatego dziwni mnie (choć prawdopodobnie nie powinno ze względu na konceptualność zarządzających), że "Głowa do wycierania" znalazła się na liście 25 najbardziej niebezpiecznych filmów. Przyznaję, że film jest niepokojący, ale przecież jest twórczym szczytem - potęgą kreatywności i oryginalności. Lynch nie otrzymawszy wystarczających środków od studia musiał poprosić rodzinę o dodatkowe wsparcie finansowe. Film powstawał w niepewności przez pięć długich lat, Jack Nance był cierpliwy i w spokoju nie zmieniał fryzury swojego bohatera. Aktor poprosił jedynie o krzesło i osobny pokój.
Krytyka, właściciele wytwórni filmowych, wszelkiej maści sponsorzy i konserwatywna publiczność była przeciwna "Głowie do wycierania". Najwspanialsze słowa otuchy padają z ust innych artystów. Zespoły Bauhaus czy Pixies nagrało własną wersję "In Heaven". Najważniejsze słowa zachwytu i braw wypowiedział sam Stanleya Kubrick (idol Davida Lyncha, na marginesie jego ulubione filmy Kubricka to "Lolita" i "Mechaniczna pomarańcza"), który stwierdził, że "Głowa do wycierania" jest bezapelacyjnym arcydziełem i żałuje, iż to nie on wyreżyserował tego filmu.
Stanley nigdy się nie myli. Posłuchajcie tego co powiedział i zaryzykujcie półtorej godziny dla pierwszego pełnometrażowego filmu Lyncha - warto po niego sięgnąć, jak po nic innego.
Znalezione obrazy dla zapytania eraserhead gif

Komentarze

  1. I cóż mogę napisać? Może tyle, iż ilekroć zanurzam się w zatrważającym świecie Henry'ego, przeżywam niebezpieczną fascynację tą ohydną, wyludnioną krainą, jednocześnie ciesząc się, że jednak nasz świat jest daleki od tej ponurej wizji. Ale co jeśli zastaniemy taką rzeczywistość po śmierci?
    Masz u mnie plusa za Pannę Radioaktywną...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz