Audycja Opisana 13.04
Entertainment has began. Napisałam raz eksperymentalnie na forum "Jaśniejszej od gwiazd" Jane Campion - "To nie jest film dla wszystkich". Takie przypadki kończą się oskarżaniem o truizm, aczkolwiek teraz wszystko mi jedno. W przypadku elektryzującego "Velvet Goldmine" nie mogę stwierdzić: "dla fanów glamu i muzycznej rozpusty", ponieważ jest czymś znacznie więcej i nie można go włożyć pomiędzy jakiekolwiek zawężenia. Dzisiejsza Audycja Opisana tylko odrobinkę przybliży dzieło Todda Haynesa. Jeśli podobała wam się ballada o Maxwellu Demonie, należy sięgnąć do przyczółka całego problemu...rozrywka zaczyna się tam, gdzie zaczyna się błyszczący glam - ballada o Ziggym Starduście.
Postać Briana Slade'a była zainspirowana sceniczną śmiercią Ziggy'ego oraz glamową epoką Bowiego, w której bezapelacyjnie mógłby zasiadać na barokowym tronie jako król. Mimo, iż opowieść o Brianie nie jest szczęśliwa potrafi oderwać od ziemi. I jak zwykle ma równie nieziemskiego konkurenta - idola, bowiem Curt Wild jest kalką samego Iggy'ego Popa, Jeśli mam mówić o rozpuście - na szczęście drogie dzieci znalazłam wersję ocenzurowaną - mam na myśli występ McGregora w "Velvet Goldmine", jego złoty głos i niepohamowany łobuzerski urok.
Czas na oryginał. Szaleni The Stooges stanowili preludium dla punku. Muzycznie i wizerunkowo łączyli ze sobą obie ery. Zdecydowanie jednak wolę solową twórczość Iggy'ego. Czasy wczesnego The Stooges to okres przekomarzania się z Bowiem i jego konwencją. The Stooges reaktywowane, takie jakie prezentuje się obecnie cechuje Popa silnym, odważnym, jak zwykle bardzo inteligentnym i na swój sposób wrażliwym.
Wracamy do Ziggy'ego. Pojawienie się krążka "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and The Spiders From Mars" wywołało burzę kontrowersji i zachwytów. Opinie były podzielone, czym dla jednych kosmiczna jaźń stanowiła wyzwolenie, dla innych była źródłem demoralizacji. Pośrednio można stwierdzić, że glam leży u podstaw brytyjskiego hippisowskiego wyzwolenia, które zmieszane z wcześniejszą psychodelą i swingiem lat 60 dało mieszankę przeboju i ekstazy.
Filmowe oblicze non-biografii Bowiego. Mam ogromną słabość do non-biografii. Są innym spojrzeniem na rzeczywistość a dzięki swojej pokrętności potrafią niekiedy lepiej oddać osobowość artysty, niż rzetelny dokument. Stają się wówczas demistyfikacją, zachowując swoją niebanalną tajemniczość.
Moment kulminacyjny naszej Audycji - występ Davida Bowie i Iggy'ego Popa z 1977.
I na koniec - boscy chłopcy z T.Rex i ich niesamowicie porywające "20th Century Boy". Od brzmienia ich gitary czuję jak przechodzi przeze mnie dreszczyk satysfakcji, czyli all we love about glam.
Komentarze
Prześlij komentarz