Addictum delirium: Dream on

Nie wiem dlaczego ale Prince a także złudnie nieprzyjemnie-szara pogoda melancholika myśliciela przypomniała mi o mocy kołysanki. Czy pod równie złudna porą do snu i nutą na szybsze przymknięcie oczu nie kryje się coś tajemniczo niebezpiecznego? 
Na pewno Sting podpiszę się pod moją teorią. 
Dla Was, na zwiększenie karaluchów pod poduchami - nieodzowny podczas pory egzystencjalnej, czyli jesiennej - wielki i mój ukochany Krzysztof Komeda oraz mniej kochane ale zawsze świetne The Cure z Robertem Smithem w pięknym utworze - "Lullubay".
Natomiast Ruth Gordon przypomina, że czasami w snach pojawiają się niemiłe sceny, całkiem straszne. 

Komentarze