Audycja Opisana - 23.09

Wyobraziłam sobie pracę w radiu. Z całą pewnością bym się do niej nie dała, zważywszy na mało atrakcyjny głos,którym dysponuję. Jednak gdyby audycja przybrała formę pisemną być może miałabym ewentualne szanse. Dzisiejsze pierwsze wydanie "Audycji w artykule" poświęcone jest pewnej wyjątkowej
i niezwykle wrażliwej osobie. Dobór utworów nie pozostaje przypadkowy. Drodzy czytelnicy wyobraźcie sobie, że słuchacie radia, tymczasem ja opiszę kontekstowo format
i przekaz. Zapraszam.

Kiedy animacja była animacją, liczył się morał i proces tworzenia, sztab specjalistów czuwał nie tylko nad grafiką, ówcześnie sympatyczną i zachwycającą, ale również nad istotnością melodii, dopełniającej obraz. Każda stawała się swoistym podsumowaniem. Co ważniejsze już w dzieciach
i dorosłych - nie udawajmy, że nie kochamy starych najlepszych bajek - rozbudzało wrażliwość, prawdziwe wzruszenie. Melodie stworzone dla produkcji Walta Disneya, wzruszają ze szczególną mocą. Dziś "101 dalmatyńczyków".
Muzyka Talk Talk jest jak synthpopowy sztandar. Zajmują tu miejsce adekwatne do pozycji Sex Pistols w świecie punku. Z perspektywy czasu- grupa nieśmiertelnie niezapomniana, ustępuje jednak miejsca na dyskotekach miernemu Modern Talking czy Alphaville. Urok Talk Talk polega w ich prostocie, przy odpowiednim zabawie dźwiękiem. W muzycznej ekstrawagancji swojego gatunku mogą zajmować drugie miejsce po Krawtwerk o czym świadczy zaangażowanie wirtuoza Alana Wildera w projekt "Spirits of Talk Talk". The music is the life.

Jean Cocteau nie powianiem odczuć większej dumy niż fakt, iż Eliza Fraser posiadająca eterycznie marzycielski głos, jako nazwę swojego zespołu przyjęła nazwisko genialnego artysty. Gdyby przyrównać twórczość Cocteau Twins z jednym z filmów reżysera, np. "Krwią poety" to pułap odzwierciedlania ich piosenek ze stanem psychicznym targanej przez lęki duszy głównego bohatera filmu, nieosiągalnym pozostaje rozstrzygnięcie rzeczywistości z nieznanym. Takie są piosenki Fraser. Niecodziennie nieziemskie.

"Gdyby dziecko było dzieckiem", czyli tam gdzie niewinność sięga gwiazd. Jeff Buckley - Bono rzekłby - najczystsza  kropla w oceanie nieczystości o głosie jak dzwon i anielskim uroku. Zastanawiające jest jakim  człowiekiem artystycznie byłby dzisiaj. Dla nas zwykłych śmiertelników, dla których muzyka jest cudem. Buckley jest odpowiedzią na smutki i cierpienia, śpiewając o tym co nam bliskie i znane w najpiękniejszy sposób. Dzisiaj z "Mojo Pin" - struna na żywo oraz w perfekcyjnym coverze "I know it's over" The Smiths.
Druga wstawka filmowa... upłynęło 25 lat nim Twin Peaks zgodnie z przepowiednią powróci do telewizji. Agent Cooper popija już najaromatyczniejszą kawę i nieustępliwie dąży do prawdy. Czas wydawał się zatrzymać, zwłaszcza przy Julee Cruisie. Ktoś kiedyś powiedział, że muzyka z "Miasteczka Twin Peaks jest niczym lekarstwo na największe cierpienia, lecz nie sprzyja rozwojowi wydarzeń. Najelpiej uśiąść w głuszy, by otoczyć się melodią, lub w ogóle uciec.
Z agentem Cooperem widzimy się - i z zatrwożonym serduchem - w przyszłym roku.
Ostatnio przeczytałam kilka informacji na temat Janis Joplin. Jednak była pewnie podłą fan fiction, tak infantylną, że nie mam zamiaru jej cytować" druga to historia zagubionej nastolatki, bardzo inteligentnej, wyróżniającej się, innej, pracowitej i uzdolnionej, która znajduje w sobie ogromne pokłady nadziei i siły, by pewnego dnia spojrzeć na zawieszony pośród gwiazd księżyc i sięgnąć po niego. Ostatecznie pośród wszelkich gwiazd ona świeci nieprzemijająco najmocniej.
Siouxsie Sioux wychodząca z cienia punkowego grupie i kobiet kotów pod sceną swojego byłego perkusisty, dojrzewające artystycznie, poznana później jako przekomarzająca się z krytyką autorka tekstów i muzyki, tutaj razem z Robertem Smithem, jako bogini post-punku z nowo wzrastającymi gwiazdami. Kłania się album "Pornography" The Cure, którzy wkrótce odwiedzą Łódź.
A teraz Tori Amos. Istnieje coś porywającego
i ujmującego w delikatności.
Dzisiejszego dnia - pierwszego dnia kalendarzowej jesieni, David Bowie wydał singiel "Heroes", który rodził się w atmosferze posępnego Berlina, gdzie ludzie snują się melancholijnie
a muzyka pulsuje jak krew. "Sense of doubt" - serce, pozostaje
w Berlinie, razem z "Dziećmi z dworca Zoo" i smutkiem nad niepoznanym losem młodzieży, która kiedyś wyboru nie miała.
W obecnych czasach młodzi ludzie mają wybór a z niego nie korzystają.
Pozostajemy w klimatach filmowych- przed wami mroczny
i nieprzewidywalny Andrzej Korzyński, tworzący dla Żuławskiego. Z imponującego otwarcia, oraz Berlina, z "Opętania" - urok jego muzyki, reszta pozostaje milczeniem, nomem omen geniuszem reżysera, którego intuicja w filmie życia przeszła wszelkie granice. Mistrzostwo absolutne.
Nie opuszczając uroku filmowego z szekspirowską podpowiedzią w przypisie poprzednim, tu
z "Romeo i Julii" subtelna Stina Nordenstam, z "Little star" - piosenka niczym sama Julia - niewinna a jednak silna. Na pewno bardzo uczuciowa.
Jarboe - powiedzmy przeciwieństwo Stiny. Zapaść w podziemie to za mało, myślę że do artystki tak wielowymiarowej jak Jarboe należy dorosnąć, ta sztuka jeszcze mi się nie udała. Niemniej z żalem opuścić utwór drogocenny. O Lawendowej Dziewczynie
i nostalgicznym głosem...
Marillion, przy których czas również się zatrzymuje a świat nie ma końca z najlepszym: "Fugazi" and "Script for Jester's tears"- tego się nie zapomina, Marillion się zgłębia. Razem z Fishem
w wydaniu studyjnym oraz koncertowym, o niestarzejącej się mocy
i porcji najlepszej energii. 
Wielu uważa, że Marllion to neoGenesis, powrót ku ich chwale a wokal Fisha porównywany jest do głosu Petera Gabriela. Trudno wybrać, który z nich jest lepszy, nie warto porównywać, gdy każdy pozostaje wyjątkowy. Dla potwierdzenia, Peter Gabriel odfrunie razem z "Ptaśkiem w nieznane" - odfruńmy razem z nim w ten piątkowy wieczór i zapomnijmy o smutkach, przynajmniej dziś.
Dobra dawka, dobrego zespołu, w cierpieniu czy chorobie, zakochaniu lub szczęściu -nie działa lepiej od ciepłego rosołku mamy, zwłaszcza gdy nadchodzi szara, deszczowa jesień a depresja po pershingowsku opanowuje ludzkość. Zaraza mająca kilka oblicz nie da rady radości, którą wywołuje muzyka. Zwłaszcza jeśli jest to Depeche Mode, w historycznie najdoskonalszej formie. Raz - ze 101 Everything Counts, najlepszy występ na żywo wszech czasów, dwa - z uczuciem Martina Gore i trzy - potwierdzającym jego zniewalający urok "In a manner of speaking".
Po wibrującej dawce chłopaków z DM, przechodźmy do kontynuacji zalążka filmowego. Odkrywając świętość na łamach buntu, z nikim innym jak boskim Malcolmem  McDowellem - "Jeżeli..." oraz "Clockwork Orange". Dwa oblicza buntu, to drugie mniej z filmem kojarzone, pojawia się gdy DeLarge powraca do domu po terapii resocjalizacyjnej: "It's Ok, I listen to the Wagner now and viddy myself fine". Nic dodać, nic ująć - tylko słuchać.
Beksiński napisałby - kobieta o oczach dziecka. Bo tajemnica jest kobietą, zwłaszcza gdy śpiewa o tajemniczym uczuciu. Odkrywanie brontowskiej historii na nowo. Wspaniała Kate Bush w najpiękniejszym utworze świata o najpiękniejszej miłości świata (subiektywnie u mnie). Prawdą również jest, że najpiękniejsze wrzosy rosną jesienią - a pogoda gości u nas iście z "Wichrowych Wzgórz".
Idąc tropem wzruszeń jesiennych,gdzie ucieczka to dopiero początek. O nieznanym, tajemniczym
i tym fantastycznym. Uwaga, bo łzy spływają same - Dead Can Dance i eternal Lisa Gerrard
w twórczości totalnej.
Teraz Joy Division, którego miałam opory wybierać dla dzisiejszej audycji. Przygnębiający głos Iana Curtisa w pewien sposób wyklucza moje wcześniejsze stwierdzenia. Oniryczna, głęboka jesień -
i niepoznany do końca Curtis.
Bel Canto to grupa tak wielowymiarowa, że w swej bajowej fantastyczności zawsze będzie mnie zaskakiwać. "Shimering Warm and Bright" pozostają najlepszym wejściem w jesień. Zacytuję Romana Polańskiego: "Najważniejsze to bujać w obłokach". Bel Canto potwierdza jak ważne są marzenia.
To już koniec mojej pisanej audycji. Na pożegnanie "Kirie, Kirie" z "Władcy much" z 1963. Przekaz Goldinga w książce i w filmie działa tak piorunująco, że autentyczne ciarki przechodzą po plecach.
Nie ważne jak - wszystko jest poezją. Na dziś żegnam się z Wami - dobranoc.

Komentarze