Audycja Opisana 28.10

Czeka nas przedostatnia Audycja Opisana wizji październikowej i tak jak obiecywałam będzie poświęcona pewnej istotnej dla horroru grupie włoskich muzyków progresywnych. Usłyszymy dziś najlepszą muzykę z filmów mistrzów grozy Argento oraz Romero. Później zapraszam przed telewizor na "Operę" tego pierwszego. Nie mogłam nie zacząć jednak od Lou Reeda - wczoraj minęły trzy lata od kiedy pożegnaliśmy wielkiego twórcę, jednego z prekursorów glamu i założycieli kultowego The Velvet Underground. Walk on the Wild Side.
Piękny moment, piękna piosenka i nieodżałowany Lou, niesztampowy i bardzo sympatyczny muzyk. Przechodzimy do sedna sprawy. Grupa Goblin. Muzycy przyjęli nazwę nieprzyjemnego, złośliwego i wścibskiego stworka po sukcesie soundtracku do "Głębokiej czerwieni" Dario Argento. Wybitne i wzorcowe giallo jest pastiszem emocjonalnym, zgrywusem spirytystycznym oraz wyśmienitą dawką brutalności. Twórcy zadbali by sceny morderstw jak najbardziej wpłynęły na mentalność widza, więc bohaterowie są zabijani w sposób znany: liczne obicia, potrzaski. Nie uświadczymy tu jednak strzału z pistoletu. Wszystko otoczone w instrumentalny rock progresywny Goblin, wcześniej Cherry Five.
Obok Suspirii to najlepszy z najlepszych majstersztyków Goblinów. Następnie krótszy utwór z "La Via Della Droga". Wybór specjalny, gdyż kinomani w obu filmach mogą zobaczyć charyzmatycznego Davida Hemmingsa.
O "Martinie" George Romero rozpisywałam się wiele razy i w samych superlatywach. Złego słowa nie powiem na jego najlepszy film, fenomen ukazania paranoi jednostki. Horror wewnętrzny
i z pozoru nie znany. Taki jest "Martin". W poprzednich Audycjach mogliśmy zachwycić się muzyką Donalda Rubinsteina - bardzo newralgiczną, taką samą jak charakter bohatera. Fragmenty soundtracku od rąk grupy Goblin jest bardziej porywczy. Lubią grać na nerwach. To takie włoskie...
Zastanawiałam się kiedy wpleść największy sukces Goblinów - może na końcu, może od niego rozpocznę, ale wprowadzam ich historię chronologicznie, mniej więcej według mentalności profondo rosso . Większość z nich raczej nie wie jak członkowie grupy się nazywają. Przedstawiam skład pojawiający się najczęściej: Massimo Morante - gitara i wokale, Claudio Simonetti - instrumenty klawiszowe, Fabio Pignatelli na basie, Agostino Marangolo - bębny i perkusja. Skład jak to w każdym zespole bywa zmieniał się, ktoś przychodził to inny odchodził. Jedynie styl pozostawał taki sam: monochromatyczny i pesymistyczny. Muzyka z "Suspirii" jest inna od innych, ponieważ przedstawia ułamek tej nieziemskiej złudnej magii kinematografii i wynaturzonego piękna Dario Argento,
Znów okrężną drogą wracamy do George Romero. Sympatyczny reżyser przyznał ostatnio, że problemu zombie nie porzuca i jest to jego misją życia. Nie wątpimy w to i życzymy powodzenia, przywrócenia zombie movie na nowo do chwały i poziomu ze słynnej trylogii. Póki co sięgamy po straszną muzykę ze środkowej części "Świt". W następnych dwóch dekadach Goblin był kilkakrotnie proszony do napisania muzyki dla produkcji o żywych trupach, niestety kolejne tytuły okazują się tanią i nic nie wnoszącą powtórką z rozrywki.
"Mroczny instynkt" leży gdzieś pomiędzy love story dla nekrofila, mumifikacją a melodramatem oraz włoską komedią pomyłek. Osnuty w jednostandardową nutę Goblin.
GOBLIN+ARGENTO = Cud miód. Właśnie Dario Argento odkrył grupę specjalistycznych Włochów od makabresek. "Phenomena" zaczyna się jak typowy film Argento a rozkręca bajkowo.
Czasami potrafią namieszać w średniowieczu... nomen omen.
Ufff... myślę, że po długiej dawce negatywnego choć pięknego brzmienia grupy Goblin warto odprężyć się dla bardziej zdystansowanych dźwięków i może coś przyjemniejszego. Przy okazji chcę życzyć wszystkiego najlepszego pewnej wspaniałej osobie. Nie zapomniałam. Życzę pomyślności
i spełnienia marzeń, by sny stały się prawdziwe, dużo zdrowia i jeszcze więcej miłości. Na koniec - cudowni Simon And Garnfunkel.

Komentarze

Popularne posty