Klatka dla tygrysa - recenzja "Wideodromu" D. Cronenberga (1983)

"- Słyszałaś kiedyś o 'Wideodromie' ? - pyta nieusatysfakcjonowany szef Civic Tv, Max Renn.
- 'Wideo...' co ? - odpowiada cudzoziemska producentka delikatnego pornosa "Zeus i Apollo"
- [...] Wideodrom - zero bohaterów zero fabuły, sama przemoc i gwałty .
- Drogi Boże zlituj się."
 Znalezione obrazy dla zapytania videodrome hd
                                                                     ***
Fragment dialogu wystarczy by przedstawić kręgosłup moralny głównego bohatera i obłęd w jaki stopniowo będzie popadać. Wraz z upływem akcji wpadnie w jeszcze większą skrajność, która okaże się złudna lub sukcesywna.
Max Renn jest ambitnym szefem stacji Civic Tv. Jego kanał 83, z którym dla zaspokojenia frustracji oraz stymulacji kładą się spać przeciętni widzowie, filtrując wszystko od łagodnej pornografii po brutalną przemoc. Odkąd w ręce Renna wpada taśma z nagraniami "Wideodromu" zaczyna pogrążać się własnej nieświadomości, tracąc wszystkie zmysły. Okazuje się, że stał się narzędziem niebezpiecznej korporacji, dla której Wideodrom służy jako pułapka społeczeństwa.
David Cronenberg uderza w masy i nie pozostawia złudzeń - popadanie ze skrajności w skrajność, umiłowanie do agresji i perwersji, ostatecznie "Lepiej w telewizji niż na ulicy" - kwituje Max. Co za dużo to niezdrowo, jednak przez wciągający system tytułowego zła, nic w filmie nie ma końca - dlatego los głównego bohatera pozostaje nierozstrzygnięty. Cronenberg zamazuje różnice pomiędzy fantazją a fikcją. Wyobraźnia bywa tu silniejsza od rzeczywistości lecz reżyser perfekcyjnie ściąga widza na ziemie ukazując zwyczajne problemy ludzkości, np. kloszardów koczujących na drobne, pracoholizm, międzyludzka dominacja. Z tej perspektywy telewizja jest ucieczką, gdyż paradoksalnie nie prezentuje prawdy, tylko z góry ustaloną przez jej twórców zapowiedź zmiany lub perswazyjne jej wpajanie. Wizja futurystyczna to motyw, dzięki któremu Renn zaczyna wszystkich podejrzewać. Otrzymuje znaki, które powracają i znikają. Nic wobec innowacyjnego zabiegu "żyjącego telewizora" i organicznych urządzeń kompatybilnych z ludzkim ciałem. Telewizyjny potentat będzie musiał stracić całą energię by przejść przemianę od karierowicza przez mordercę, po szaleńca. Wideodrom rządzi się własną filozofią i nawet  wyeliminowanie jej twórców nie powstrzyma działania wpływającego na "żywe żniwo", czyli odbiorców - "Death to Videodrome, long live the new flash" - opisana w filmie droga prowadzi do samounicestwienia.
Przyglądając się tematowi od strony realizatorskiej to majstersztyk. Śmiało i brawurowo przeprowadzony, posiada morał i ostrzeżenie, łamiąc przy tym niepisane tabu mediatorskie. "Wideodrom" to popisowy sposób budowania napięcia przez Cronenberga: akcja naprzemiennie zwalnia i przyśpiesza, jest samoistna jak [SPOILER] oddychający telewizor. Trwający niecałe dziewięćdziesiąt minut elektryczny dreszcz (zapowiadany na wstępnie mroczną melodią Howarda Shore'a, która rozwija się wraz z bohaterami) nie zawiera zbędnych zawieszeń czy rozciągnięć akcji, więc ogląda się go z przyjemnością. Gdy już "zaprzyjaźnimy się" z Rennem i właściwie go osądzimy, można żałować, że "Wideodrom" nie trwa dłużej. Dynamikę fantastycznie podkreślają precyzyjne zdjęcia i uplastycznienie przestrzeni: od zmysłowych scen erotycznych po klaustrofobiczne wnętrza. W ujęciu stanu duszy u Cronenberga każdy element jest ważny i musi się łączyć: od koloru świata, przez sweter po ultraświatła wysyłane z odbiornika. Dzięki dopracowaniu tradycyjne efekty specjalnie wypadają oszałamiająco i nie straciły na efektywności po trzydziestu latach od premiery filmu. W strukturze body horroru, który przysłoni co po niektórym warstwę psychologiczną, sceny gore z "Wideodromu" to majstersztyk. Nie ma ich za wiele, ale gdy Cronenberg zdecyduje się na dosłowny pokaz fajerwerków - wychodzą spektakularnie, np.pamiętna scena organicznego wejścia na kasety, lub rozkładu przypominającego wyjście z organizmu fali nadgotowanych krewetek i pluszu.
Osobowościowo "Wideodrom" jest popisem jednego aktora. James Woods osiągnął wyżyny talentu, kradnie obraz. W jego spojrzeniu jest coś naturalnego oraz niebezpiecznego. Potrafi bez większego wysiłku przeobrazić się z amanta w monstrum posiadając czar i zniewalający urok. Można go krytykować za szorstką działalność pro-polityczną, nie istnieje żaden powód by krytykować go jako wszechstronnego aktora - legendę. Zdania nie zmienię. W "Wideodromie" za mało by napisać po prostu "boski James Woods". Partnerująca mu Debbie Harry, znana lepiej jako Blondie, jest kwestią sporną: dla jednych irytująca, dla innych porywająca - pasowała do filmu jak lśnienie pasuje do księżyca i wypadła pięknie.

Moja ocena: "Wideodrom" jest wielkim pokazem artystycznym i dziełem o moralności, oddaje coś co prawdopodobnie nastąpi w przeszłości. Andy Warhol nazwał dzieło Cronenberga "Mechaniczną pomarańczą" lat 80. Zdecydowanie trudno mi porównywać z majstersztykiem Stanleya Kubricka, odnajdują kilka wspólnych alegorii. Uważam, że "Wideodrom" jest największym osiągnięciem Cronenberga, najbardziej nieoczywistym i spójnym. Trafia do PKA (Prywatna Kolekcja Arcydzieł - dla nieświadomych) 10/10.

Komentarze

  1. Byli futurystyczni "Skanerzy", było cielesne "Potomstwo", była też makabryczna "Mucha", ale "Wideodrom" to chyba najpełniejszy obraz twórcy. Tak - to "Mechaniczna pomarańcza" lat 80. Zdecydowanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty