Godzina z płytą...- Złote ziarno Beggars Banquet - "Commercial Suicide" Colin Newman, 1986

Cieszę się, że wracamy na wyspiarskie rejony, bo tam czuję się najbezpieczniej. Oczywiście mam na myśli sens muzyczny. Brytyjczycy mają to coś. Już William Szekspir, już Goeffrey Chaucer posiadali ten blues, tą energię, ten zachwyt i rozmiłowanie w melodii, gdzie poszczególne takty łączą się w fantastyczną całość spójną ze słowem i tłem. Jeśli mi nie wierzycie co do zapewnień w sprawie cudotwórstwa naszych ex-Europejczyków - koniecznie posłuchajcie "Commercial Suicide" według Colina Newmana. 

Newman to już wyższa szkoła jazdy. Nie jest tak trudny jak wczorajszy Blixa Bargeld. Prezentuje typ muzyki inteligentnej z mnóstwem nawiązań, nowych rozwiązań i ciekawych połączeń. Dzięki temu czyta się go jak najlepszą lekturę. Nic poniżej słowa 'geniusz'. "Commercial Suicide" - wysłuchany przeze mną z zachwytem i czystą przyjemnością - jest drugim 'pełnometrażowym' wydawnictwem Anglika. Z wcześniejszego "A-Z" pochodzą utwory, które znalazły się na ścieżce dźwiękowej do filmu "Milczenie owiec". Piosenki z "Commercial Suicide" nadają się, by umieścić je pośród innych wspaniałości kinematografii; tym razem spectrum jest szersze: od pól i łąk z ukradzionym motorem w tle, przez zwyczajne życie ludzi z miasteczka z widokiem na morze, rysunek miłosny, nową wersję przygód Włóczykija, po horror klasyczny - w imię linijki tytułowej piosenki: "Each phase has opened a door somewhere inside". Renesans Colina Newmana oraz jego zespołu Wire powinien kojarzyć się przede wszystkim z post-punkiem. Rzeczywiście mamy tu wiele zastosowań,  które przypominają Public Image Limited z czasów "Flowers of Romance". W skali introwertycznej wygrałby jednak Newman ze względu na bogate pasmo egzotycznych instrumentów a zarazem typową dla tego stylu "gloomy suspense".Czuć to zwłaszcza w pełnym wyobraźni utworze "Metarkest". W kolejnym kawałku, czyli "But I.." do gry zaproszą nad skrzypce. Nieodwołalnym królem albumu pozostają jednak trąbki i puzony - Colin musiał je uwielbiać - zsynchronizowane z syntezatorami i lirycznym wokalem Newmana (uwodzicielskim w tym zawadiackim, brytyjskim stylu) dają mistrzowski efekt. Moim faworytem pozostanie mroczna ballada "I can hear your hearbeat" potwierdzająca, że życie uczuciowa to gonitwa i można popaść w  efekt psychozy, jeśli chce się mieć za wszelką cenę więcej. Dotyczy to zwłaszcza miłości.
Pozostaje mi jeszcze wyjaśnić skąd pojawiło się "Beggars Banquet" w tytule mojego wywodu. Otóż nie chodzi o mój ulubiony względnie najlepszy album The Rolling Stones (na marginesie powinnam o nim kiedyś szczerze opowiedzieć) tylko o wytwórnie Colina Newmana. Pamiętajmy, że poza aktywnym rozwijaniem własnej kariery zajmował się promowaniem i produkowaniem innych zespołów, np. This Mortal Coil.
I jest idealny na deszczową pogodę. Ostatecznie to rasowy Brytyjczyk. 

Komentarze

Popularne posty