Bohaterowie grozy: Ash J. Williams

O "Martwym źle" można rozpisywać się w kilku kontekstach. Po pierwsze: amator zyskujący sławę
i status kultu za sprawą intuicji i genialnego pomysłu, bijąc na głowę starszych wyjadaczy gatunku, dzięki niewyobrażalnym zasięgom wyobraźni. Mowa o Samie Raimi. Punkt numer dwa: przywrócenie gore do łask. Względne posłużenie się gatunkiem nieciekawym i mdłym jako narzędziem komediowym, właściwie satyrycznym. Stworzenie arcydzieła w swoim rodzaju.
Oraz trzecie: użycie bohatera jako łącznika między budowaniem historii a tworzeniem legendy (niezupełnie to samo). Październik pełen grozy i jeden z najbardziej reprezentatywnych herosów walczących z siłami nadprzyrodzonymi - Ashley "Ash" J. Williams. Zapraszam.

Być może produkcje tego typu muszą być pozbawione sztucznych ram, by wyszedł majstersztyk. Sam Raimi miał za sobą jedynie ogólniak i żadnego doświadczenia, z wyjątkiem otwartej głowy pełnej pomysłów. W innym przypadku Wes Craven dysponował jedynie wiedzą w kręgu filmów dokumentalnych przy tworzeniu swojego pierwszego ważnego dzieła - "Ostatniego domu po lewej", które uważam za najlepsze w jego karierze. Kącik adoracji między panami płynnie się uzupełnia.
W "Evil dead" na ścianie w piwnicy widnieje plakat "Wzgórza mają oczy" Cravena z 1978 roku,
w kontynuacji, do ściany domku została przypięta rękawica Freddy'ego Krugera. Wes odwzajemnił się młodszemu koledze ze wzajemnością, dlatego bohaterów "Koszmaru z ulicy Wiązów" przeraża nie tylko Freddy ale również "Martwe zło". Oczywiście Freddy jest antybohaterem, kultowym wujkiem samo zło, a ja mam zająć się postacią na wyrost pozytywną - Ashem Williamsem.

1. Bohater, któremu można kibicować. Asha się najzwyczajniej lubi, jest chłopakiem z sąsiedztwa
i nic go nie wyróżnia, gdy nie staje w obliczu zagrożenia. Ashem na co dzień mógłby być każdy chłopak: ujmująco kokietujący, sympatyczny, z nieustępliwym poczuciem humoru.  Do życia potrzebna mu jest ładna dziewczyna, kablówka premium. Klasyczny, niestarzejący się wzór "kolegi", którego wszyscy polubią. Powinien być "niestarzejącym się" ale studia wcisnęły serial "Ash kontra martwe zło", więc możemy być świadkami, że z legendy da się zrobić komercyjną papkę, a Ash nie wzrusza a jedynie budzi sarkastyczny uśmiech pełen żalu. Metoda na podciąganie sadełka z brzucha nie wzrusza. Szkoda.

2. Nieustraszony. I w dodatku prawie niezniszczalny.  Stawi czoło wszystkiemu, przy masie wyrzeczeń. Raimi nie daje mu odpocząć. Ash ściąga kłopoty, kłopoty Asha kochają. Zresztą nie byłby sobą gdyby czegoś nie popsuł. Ciekawość występuje tu w roli przodowniczki do piekła, a zło zaciętością małego dziecka ma ciężki orzech do zgryzienia jakim jest dzielny opiekun Ashley Williams. Perfekcyjnie pokazane jest to w "Evil Dead 2" w słynnej pijanej scenie, w której widz "wchodzi" do głowy herosa. Kosmos. Obracając obrzydliwy medal warto dodać, że reżyser się
z publiki śmieje, śmieje się z horroru, śmieje się bo ma rozmach mimo kameralnej konwencji
i arcydzikiego bohatera, który szybko pozbiera się z każdej opresji.

3. Idąc tropem pozbierania się. Ash ma pecha ale nie jest pierdołą. Umie zadbać o siebie, o przyjaciół - siła wyższa skazuje ich na porażkę. Williams wie, że w walce nic nie jest do stracenia. Spoiler: odrąbana ręka nie stanowi problemu, wobec pomysłowości i kultowego groovy. Słowo nad słowa, Raimi dał nam Pomysłowego Dobromira w świecie horroru. Zwłaszcza gdy trafi do innego wymiaru. Williams nie jest do końca przedstawiony jako bohater idealny, ma swoje wady. Ostatecznie bohater Campbella ewoluował przez kilka - lepszych/gorszych - części.

4. Przystojny. Nazywam to, jako zabieg tworzenia i go, czyli bohatera "rzeźbieniem". Raimi wiedząc, że środki realizatorskie oraz budżet ma ograniczony. Za nim nakręcił pełny film fabularny, stworzył preludium "W środku lasu" - zwiastun trylogii, którym zbierał fundusze na pełen metraż. Wykazał się również przewidywalnością, angażując swojego czarującego przyjaciela z liceum - Bruce'a Campbella, by ten ściągnął źeńską publikę do kin. Błyskotliwe i skuteczne. Samuel Raimi okazał się bystrzejszy od ówczesnego konkurenta Petera Jacksona, gdy oboje zaczynali od klasy B. Jackson okazując się mądry po szkodzie zabrał się za Tolkiena. Obecnie szala jest wyrównana.
Działania Raimiego zrekompensowały błędy filmowe np. pękające kostiumy demonów. Nikną też przy świetnych ujęciach i autentyczności.

"Martwe zło" oraz heros trylogii Ash stworzyli legendę. Wywrócili tematykę gore i klasę B do góry nogami, okazali się nieprzewidywanie wystrzałowi, godni corocznych powrotów. Nie ma się czego bać, gdy więcej tu uśmiechu. Niekoniecznie horror ambitny, ale gore nie powinno takie być. Raimi
i Campbell dali nam jego kwintesencję, można rzec jedynie nieśmiertelnie groovy i NIE dla wszelkich kontynuacji.

Komentarze