Godzina z płytą...- "Filary Ziemi" Aion, Dead Can Dance
Zastanawianie się nad wielkością Dead Can Dance jest zbędne tak samo jak dyskusja na temat wyższości Umberto Eco nad Kenem Follettem. Zbieżność nazwisk nie pozostaje przypadkowa. Eco, wybitny włoski mediewista posiadł tajemny klucz do bram średniowiecza; natomiast zbaczający z drogi dokładności historycznej Follett wkłada w swą twórczość całe serce, olbrzymie jak katedra, którą stworzył, bawiąc się konwencjami dzięki elastycznemu językowi.
Dead Can Dance bliżej mimo wszystko do Umberto Eco. "Aion" posiada absolutną struktularność średniowieczną. Obracają ją niczym kołem fortuny z obrazów Hieronima Boscha. Ten sam artysta podkreśla walory estetyczne pojawiając się na okładce - "Ogród rozkoszy ziemskich", adekwatny tytuł do niezwykłych melodii stworzonych przez Lisę Gerrard i Brendana Perry'ego.
Zdobyli przełęcz wyobrażeń epok minionych oraz szarość dziejów obecnych. Muzyka nie pozostała tu zwykłym nawiązaniem do folkloru - przemienia się w ultramistyczne dźwięki żywcem wyjęte z niepojętego dla nas światła i mroku (Dead Can Dance prezentuje perfekcyjnie obie strony) średniowiecza. Wychodzi im lepiej od Umberto Eco, ze względu na głębokość doznania, elementy namacalne, równocześnie odległe. Prawdopodobnie Gerrard i Perry niczym we własnych utworach są związani
z nadnaturalnym światem, przez który sprowadzają na ziemie boskie nuty ?
Dead Can Dance i ich muzyka: święta czy zwyczajnie ludzka?
Stają się w swym najwspanialszym eterycznym stylu - sacrum
i profanum.
Komentarze
Prześlij komentarz