Straszyło w roku 1985
"Pogromcy duchów", "Gremliny" czy wielki "Koszmar z ulicy Wiązów". Rok 1984 był przełomy w najbardziej kultowej dekadzie w historii horroru. Czy 1985 prezentował się lepiej. Zobaczcie sami:
- James Woods robi swój torunaround i po dwóch latach znów gości na kanwie grozy w filmie "Oko kota". Zdecydowanie warte uwagi.
- George Romero finalizuje trylogię zombie w arcyhumanistyczny sposób. Sprawia to, że "Dzień żywych trupów" to nie tylko najlepsza część z trylogii, ale także najlepszy zombie movie w historii. Plus dużo dużo soczystego gore pod batutą Toma Saviniego. Palce lizać.
- Tom Holland sprzed ery demonicznej "Laleczki Chucky" zdefiniował czym stało się kino wampiryczne w latach 80-tych. Klimaty młodzieżowe + zalążek subtelnej erotyki + rewelacyjna ścieżka dźwiękowa (dzieło życia kompozytora Brada Fiedela) + przekonywujący aktorsko. Od Roddy'ego MacDowalla w roli wielkiego pogromcy wampirów Petera Vincenta nie można oderwać wzroku. Welcome to "Fright night".
- niekoniecznie na najwyższych lotach od wyżej wspomnianego "Dnia żywych trupów" trzyma się "Powrót żywych trupów". Fabularnie to dzieło strasznie słabe i naiwne, choć efekty i sposób ukazania zombie niczego sobie.
- piękna Jennifer Conelly wyglądała wspaniale w "Phenomenie" Dario Argento.
- Lovecraft został odkryty na nowo przez twórców "Re-animatora" i przełożony na język kina lat 80-tych. Traktować z przymrużeniem oka. Dla wielu obiekt kultu.
- kino wampiryczne po raz drugi tryumfuje w 1985 roku, tym razem za sprawą Japończyków. Anime "Vampire Hunter D" to jedna z lepszych ekranowych przygód. Absolutnie jest się czym zachwycać.
Komentarze
Prześlij komentarz