Sylwetka dnia: Winona Ryder


Powiedzieć, że wszystkie filmy z jej udziałem poprawiają mi humor to za mało. Zawsze chciałam być tak śliczna jak ona, wyobrażałam sobie, że jestem Miną Murrey z "Draculi"
i właściwie wolałabym żyć w chaosie generacji x,  niż męczyć się globalnie wśród internetu na przełomie y/z.

Wybieram dziś Winonę ze wszystkich tych powodów oraz powtórki "Małych kobietek"- mam parę filmów, wpływających na mnie pozytywnie. Ekranizacja powieści Louise Alcott zajmuje szczyt podium. Pierwszy raz zobaczyłam ją w "Soku z żuka" - byłam wtedy bardzo mała, ale moją ulubioną aktorką (obecnie obok Portman i Adjani) stała się osiem lub dziewięć lat temu, gdy zakochałam się w "Draculi" Coppoli. Jeżeli wierzyć legendzie, Ryder dostarczyła scenariusz reżyserowi, zachwycona tematem; natomiast Wojciech Kilar opowiadał, że Coppola był w poważanych problemach finansowych i chciał nakręcić film komercyjny, który oczywiście prezentowałby wyskoki poziom artystyczny. Wyszło mu perfekcyjnie. O najlepszej wersji przygód rumuńskiego księcia w październiku, teraz wróćmy do aktorki.
Winona Ryder wychowywała się w wiosce hipisów jako Winona Laura Horowitz, w rodzinie pisarzy. Jej ojcem chrzestny był guru komuny hipisowskiej Timothy Leary a przyjacielem jej matki sam wielki poeta Allen Ginsberg. Aktorstwa uczyła się w American Conservatory Theatre - w prywatnej kalifornijskiej szkole. Jej pierwsze nastoletnie role, wpasowywały się we wspomniany kompleks pokolenia x. Później szał na "Winone", która była dobrym ekranowym odwzorowaniem problemu, spotęgowała rola w "Orbitowaniu bez cukru" Bena Stillera. Dzieło kultowe, ale za czasów świetności Winnie, moje najmniej ulubione. W 1988 nastąpił przełom, po roli u Tima Burtona. Stworzono wizerunek neurotyczno-eterycznej dziewczyny, niekiedy lekko "zbzikowanej" outsiderski.
U Burtona powróciła w "Edwardzie Nożycorękim", w 1990 roku. Tak, powinnam zająć się kwestią kilkuletniego związku
z Johnnym Deppem. Ciekawe kiedy usunął sobie tatuaż "Winona Forever" i jaki procent odszkodowania liczy sobie za dawną miłość pazerna Amber Heard. (?)
W 1990 zagrała również u boku Cher w przesympatycznych "Syrenach", z bosko prowadzonymi charakterami; Winona
i malutka Christina Ricci są przeurocze. Rok później czekała ją genialna kreacja u Jima Jarmusha ("Noce na Ziemi); w 1992 cudowny "Dracula"; "Wiek niewinności"(1993) u Martina Scorsese, za który zdobyła Złoty Glob i pierwszą nominacje do Oscara; melancholijny "Dom dusz"(1993); 1994: druga nominacja do Oscara za "Małe kobietki"; 1996 symboliczne "Czarownice
z Salem" a w 1999 film specjalnie roiony dla Winnony z nadzieją na Nagrodę Akademii -  "Przerwana Lekcja Muzyki".
Potem bywało gorzej, lecz ten, który mówi, że Winona Ryder się skończyła niech ugryzie się w język i spojrzy na "Show me
a hero"(serial), "Icemana" czy najnowszy hit Netflix "Stranger Things".

Chyba najbardziej w Polsce chciałabym wręczyć Winonie Oscara, bo jak żadnej innej aktorce należą się jej wszystkie nagrody tego świata. Stworzę petycje: Oscar dla niej i dla Gary'ego Oldmana.
W końcu tak długo marudziliśmy w sprawie DiCaprio...
I przestańmy nazywać ją "byłą dziewczyną Deppa" - zacznijmy od faktu, że jest od niego zdolniejsza.

Komentarze

  1. Oldman ma już Oscara :) A Winona za swoje genialne role w latach 90. powinna mieć nie jednego ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz