PODSUMOWANIE: połowa października

D.Bowie i C.Deneuve w "Zagadce nieśmiertelności" Tony'ego Scotta z 1983 r.
Leniwa sobota, prawda? Nudny, ciągnący się dzień, gdy nic ciekawego nie leci w telewizji
a człowiek przetacza się za kotem i resztkami fantazji od INXS do Phila Collinsa. Wampiry w eterze dobiegają końca. Nadchodzi Schulzowski rodzaj jesiennej melancholii - powolnego zamykania się
w kokon własnych odmętów. Pogoda idealna do spania, natomiast urok opadających liści wprawia
w twórczy nastrój. Okazuje się, że jestem pluwiofilem (pluviophile), czyli osobą odnajdującą radość ducha i spokój w deszczowe dni. W dodatku narcystycznie odbiegającą od wątku. Właściwie wąpierze, strzygi, kocmołuchy oraz stworzenia piękne i upadłe (jakby powiedziała Anna Rice) będą pojawiać się na blogu. Od jutra wezmę pod lupę Davida Cronenberga. Spędziłam z nim cały tydzień. Oczywiście zakochałam się w jego filmach. Otrzymałam również pytanie od anonima czy biorę pod uwagę podwyższenie oceny najlepszemu moim zdaniem filmu Cronenberga. Intrygujące pytanie. Zastanawiam się rozważając wszystkie za i przeciw. Wybrałam już film i podejrzewam, że wiecie
o który najbardziej chodzi mi po głowie. Pssyt...zaraz zdradzę za dużo.

Zostając jeszcze na chwilę w wampirycznym klimacie, ze świadomością pełni księżyca niedającej znać na koniec dnia wybrałam Davida Bowie. A może to zbyt ryzykowne i niebezpieczne? Ze względu na księżyc. W końcu Bowie to zaraźliwy geniusz. 

Komentarze

Popularne posty