Top The Cure

Huczy i dudni robiąc się ciemno, mgła o poranku i po zmierzchu. Zwiastuje to nadejście władania pewnych niepodziewanych uroków, deszczyku grozy i rozkoszy - na pewno dla prawdziwych fanów Bobby'ego Smitha i jego grupy, która przechodziła na przestrzeni czterdziestu lat spore modyfikacje: powroty, rozstania. Paleta The Cure jest niezwykła od skrajnego optymizmu po najbardziej błagalne wrzawy smutku. Osobiście wolę ich ciemniejszą stronę nocy. Miałam spore problemy w wyborze utworów, głównie ze względu ustawienia "wyżej, niżej". Podobnie jak oni utrzymują się w swoim często monochromicznym stylu, tak mój Top The Cure na zaledwie dwa wchody słońca przed wydaje się sztampowy i monotonny. Bez zaskoczeń - wzięłam w ruch cztery albumy Kjurów. Wydaję mi się, że szczyt listy może być zaskoczeniem, przynajmniej nie spotkałam się jeszcze z takim wskazaniem. Liczyłam się po prostu z tym, że wybór ulubionych kawałków The Cure będzie subiektywny.

14. "Funeral Party"
 - gotycka wariacja.
 
13. "Plainsong" - nastrojowe otwarcie najsłynniejszego dokonania Kjurów, czyli "Disintergration".

12. "Other Voices" z drugiej płyty "Faith" mrocznego cyklu. Środkowa część trylogii obfituje
w post punkowe dźwięki pełnych oniryzmu i grozy.

11. "Fascination Street"- wszystko co kochamy w The Cure.

10. "Lovesong".

9. "Why Can't Be You" rozruszający czar albumu "Kiss me kiss me kiss me". Kto wie czy nie mojego ulubionego.

8. "Lullaby" utwór stworzony z miłości Roberta Smitha do swojej ukochanej. Nieśmiertelny.

7. "Faith". Nie napiszę, nie mogę nic więcej. Zwłaszcza po końcówce.

6. "Wszystko za oknem jest zimne i nic już cię nie uratuje", brak bilansu w narkotycznym upojeniu skrajne wyczerpanie i ból wraz z utworem "Cold"

5. "A Strange Day" z "Pornography" zwieńczenia mrocznej trylogii, często porównywanej do Joy Division.

4. "Preyers For Rain" - mój początek zauroczenia The Cure. Nie przerodził się specjalnie
w miłosno-muzyczny szał jak przy Depeche Mode, ale zawsze był drogą do poznania czegoś nowego. Warto było. Piosenka mistyczna.

3. "Burn" - motyw z "Kruka" potwierdzający, że muzyka może być lepsza od samego filmu. Jak myślicie od czego Smith rozpocznie łódzki koncert? Może odfrunie niczym ptak, porywając wszystkich ze sobą?

2. Jedyny B-side na liście, od utworu "Lovecats". Kompletna wariacja, od której włosy stają naelektryzowane dęba jak u jej wykonawcy. "Mr. Pink Eyes".

1. "If Only Tonight We Could Sleep " przesycona egzotyką i poetycką ciemnością wizyjna pieść, która zawsze odsyła mnie na nieznane tereny. Rytmicznie zbliżone do opowieści Christiana
z "Moulin Rouge!" o pewnym grajku z Indii zakochanej w najpiękniejszej kobiecie świata.

Pozdrawiam wszystkich, którzy wybierają się na koncert The Cure. Życzę niesamowitych, pełnych muzycznych upojeń wrażeń. Niesamowitości. Kjurujcie się!

Komentarze

Popularne posty